Boże, jestem chyba złym człowiekiem.
Od kilku dni jest u nas babcia. Ogólnie nie mieszka z nami, ale zachorowała, ma zmiany w płucach i leży u nas.
Gdy nie ma mamy (a nie ma jej do późna), podaję jej leki, podgrzewam obiady, wmuszam napoje, bo jest odwodniona... i mam dość. Nie mówię tego głośno i nawet za myśli jest mi wstyd. Ale już nie mogę. Nie mam cierpliwości, zaciskam zęby, ciągle powtarzam sobie, że to starszy człowiek, że oni tak mają... a w środku mnie nosi, czasem myślę, że oszaleję. Nie mogę znieść ciągłego kaszlenia, ciągłego wmuszania, próśb do jedzenia, picia, leków, tego zapachu... a ona ciągle "ale się nie chce" Boże! A czy ja pytam "czy królewska mość by mogła?"?!... Jezu, nie wiem, to starość tak brzydko mówiąc, ogłupia ludzi?
I to niby dorosły człowiek z szafą doświadczeń... Nie wytrzymam... w ogóle jak można się do takiego stanu doprowadzić?! Gorzej niż z dzieckiem. Najlepiej byłoby leżeć i nic nie robić, nie brać leków i czekać kurwa na cud. Powoli widać poprawę na zdrowiu, ale nadal "się nie chce". A może tak po prostu jest jej wygodniej. Kurwa, oszaleję.
Reszta rodziny ma jednym słowem "wywalone", a nawet na rękę tym, od których zabraliśmy babcię.
Ja wiem, że to moja babcia, wiem, że TRZEBA jej pomóc, że szacunek się należy.... ale na prawdę nie mam siły. I nie powiem tego głośno, nadal będę pomagać... póki sama nie zwariuję.
Istnieje jakaś rodzinna więź i w ogóle. Spoko. Kocham rodzinę, ale na odległość. Nie znoszę, jak nam się zwalają na głowę. Wieeeeem, to babcia...
Złym człowiekiem jestem. Staram się opanować, ale jest mi coraz trudniej.
I pomyślicie sobie "pff, i ty chcesz być lekarzem"... Chcę. Jednak nie chcę być lekarzem dusz. Chcę rozwiązywać medyczne zagadki, zagłębiać się w medyczne tajniki, poznawać ludzkie ciało od środka. Chcę cieszyć się z rozwiązywanych problemów. To będzie moja satysfakcja. A PRZY OKAZJI pomogę komuś.
PS Nie wiem co jest z tą godziną publikacji :/. To można gdzieś ustawić? Na laptopie mam dobrą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz